Kto dziś jeszcze słyszy dzwony z kościołów? Zagłuszane hałasem miast, wsi i osiedli, zagłuszane cywilizacją … niech tam sobie dzwonią.
A wieczorem, gdy robi się ciszej… niech sobie raczej milczą, bo zmęczonych – nawet wierzących – denerwują. Wcale nie do rzadkości należą donosy na policję, czy do kurii o naruszaniu spokoju dzwonami…
Dzwony biją coraz rzadziej. Ich serca wstrzymują zawały naszych grzechów. Szukamy „świętego spokoju”, który tak naprawdę jest najbardziej „nieświęty” z „nieświętych”.
Dziś za to słyszymy nieustannie syreny karetek pogotowia, straży pożarnej i policji. Gdy tak pędzą na sygnałach, wiemy, że coś się komuś stało, że ktoś woła S.O.S!
Pomyśl wtedy, Bracie! Pomyśl wtedy, Siostro!
A może to Chrystus tak pędzi i wyje pod drzwiami twego serca?
Wmawiasz sobie,
- że wszystko w porządku,
- że jeszcze czas, no i ..,
- że są przecież gorsi od ciebie…
- że „większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu sprawiedliwych…” (Łk 15,7)
I nawet nie przeczuwasz, że „siekiera do korzenia twego życia już przyłożona”. (Por.: Łk 3,9)
Przysłuchaj się sobie, jak śpiewasz na rezurekcji „Wesoły nam dziś dzień nastał” …
Jeśli w ogóle śpiewasz, to najczęściej w jakiejś pod-tonacji kur-de-moll, to znaczy:
bez entuzjazmu i bez wiary.
Choć może i z wiarą, ale … ze strachem.
Bo jeśli zmartwychwstał, to chyba jednak i my zmartwychwstaniemy.
A skoro zmartwychwstaniemy, to co wtedy?
„I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego”. (Mt 25,46)
„O, nieszczęsny ja człowiek!” (Rz 7,24) … Nie, nie!
„Wystarczy ci mojej łaski!” (2Kor 12,9)T!